Mostly Medieval: In Memory of Jacek Fisiak

34 Mostly Medieval wróciliśmy do naszych codziennych obowiązków. Kilka lat później zdarzyło się, że Jacek musiał spędzić kilkanaście dni w jednym z poznańskich szpitali. Bardzo wtedy cierpiał, lecz nie tyle z powodu choroby, co z powodu ograniczeń związanych z unieruchomieniem w warunkach szpitalnych. Jednak zgodnie z zasadą „nie ze mną takie numery” i tym razem okazał swoją niezłomną wolę pracy. Pewnego dnia postanowiłem – zupełnie prywatnie – odwiedzić Go jako złożonego niemocą na łożu boleści. Pielęgniarka zapytana przeze mnie o to, gdzie leży profesor Fisiak, wzrokiem wskazała mi kilkanaście osób tworzących ogonek ustawiony przed drzwiami szpitalnej sali i powiedziała: „Tam, gdzie ta kolejka.” Omijając czekających, wtargnąłem do sali i zobaczyłem siedzącego w łóżku Jacka ze stolikiem-nadstawką pokrytym jakimiś papierami i książkami zamiast talerzy z południowym posiłkiem. Najwyraźniej odbywały się właśnie konsultacje i trwały godziny przyjęć Jacka jako dyrektora instytutu. Mój widok bardzo Go uradował, ale chyba głównie dlatego, że oto znalazł się nagle ktoś, komu można było zlecić kolejne zadanie do wykonania. Już po kilku dniach byłem członkiem komisji egzaminu magisterskiego, który odbył się w tej samej sali, z Jackiem siedzącym w tym samym łóżku… abrupt end to our vacation was the only possible solution; assuming, of course, that those “matters” were indeed of adequate gravitas. That same day, then, we all went back to our daily duties. Several years later Jacek was forced to spend a couple of weeks in one of the hospitals in Poznań. He suffered a lot at that time, not because of the sickness inasmuch as because of immobilizing limitations of the hospital bed. True to his principle “this stunt won’t work with me,” he once again showed his indomitable will to work. One day I ventured to visit him, privately, to comfort this bed-ridden patient, incapacitated by his ailment. When I inquired about Professor Fisiak’s whereabouts, a nurse indicated with her eyes toward a score of people forming a line outside a hospital room. She said: “Over there, where the line is.” I jumped the waiting line, burst into the room, and saw Jacek propped up in bed, a service table covered with papers and books, instead of plates with an afternoon meal. Apparently, I was witnessing consultation and duty hours in the institute director’s current capacity. He was effusively happy to see me, mainly because he had suddenly found somebody to charge with another task. A few days later, I found myself on an MA examination board, convened in the

RkJQdWJsaXNoZXIy MTE5NDY5MQ==